Interpretacja obrazu #4 ("Lewitujący Prorocy")



Interpretacja obrazu "Lewitujący Prorocy"


Może nie jest to jakiś obraz na miarę Leonarda da Vinci, ale na pewno może się podobać, skoro ktoś bardziej doświadczony w dziedzinie sztuki, mający ugruntowaną pozycję, szacun wśród znanych artystów, porównał go do Ensora( taki jeden holender, prekursor surrealizmu). W sztuce wszystko jest niezwykle subiektywne i zależne od odbiorcy. Komuś podobały się obrazy Nikifora, komuś bardziej odpowiada Dubuffet. Ktoś woli obrazy Dwurnika, komuś bardziej w duszy gra Sętowski. 
Ja, maluję "surrealistyczny impresjonizm", zniekształcam postacie, rozmywam szczegóły, kładę nacisk na sam kształt, formę i kolor. 
Kto wie, w którą stronę będę bardziej rozwijał obrazy.
Co do interpretacji samego obrazu:

Postać z prawej strony, jest prorokiem, przed oświeceniem, który albo pójdzie na zatracenie, albo na osiągnięcie całkowitej mądrości i zbawienia. 
U dołu z prawej, pcha go w przepaść czarny demon, prawie niezauważalnie, podczas gdy jego uczeń, na kolanach, pyta go o dalszą drogę wędrówki. 
Wewnętrzny demon pcha mędrca w otchłań błędnej ideologii. Możliwe że wzniesie się on niczym postacie u góry. 
Jedna z nich stoi twardo, na gruncie zbawienia, druga, lewituje ku próżni i sercu wszechświata. 
Twarz, która jest zarazem naczyniem, z żółtawym płynem, jest umysłem ludzkim, w którym obecne są jeszcze zanieczyszczenia, w formie opinii, i światopoglądów, które częściowo wypaczyły jego pryzmat postrzegania. 
Według takich pisarzy jak Gombrowicz, nie da się uciec przed formą, jak tylko w inną formę. Forma jednak powinna się rozwijać, zmieniać, ulepszać, choć wielokrotnie na drodze istnych tortur. 
Filiżanki, skorupa ślimaka, oko wiszące na drabinie, są ciałami, a właściwie ich fragmentami, prawdziwymi i symbolicznymi, porzuconymi we wrotach, świata duchowego. 
Postacie po lewej na dole.  Jedna strofuje drugą, za to że ta usiłuje iść w otchłań, za pomarańczową osobą, która trzyma troskliwie rozpadające się zwłoki, umysłu, ograniczonego w śmierci, ciałem... Według niektórych religii, ciało ogranicza umysł, i ktoś kto nie wyzbył się pragnień w chwili śmierci, ten nie osiągnie zbawienia. 

Ale czy warto być robotem i zatracić człowieczeństwo, tylko po to by osiągnąć wieczny spokój?  
Czy warto wyzbyć się wszelkiej ludzkiej formy, by wejść w, może prawdziwą, może wyimaginowaną, formę duchową?
Uważam że na pewno na drodze doskonalenia duchowego, można też częściowo udoskonalić naszą formę ludzką. 
Może przeciętny zjadacz chleba nie powinien zaraz zostawać fakirem, lub pustelnikiem, czy ascetą, ale co komu gra we wnętrzu, ten według swej woli może wyciągać od różnych religii, najbardziej mu potrzebne informacje, techniki duchowe, nakazy.  
  
Co jest trudne, bo tak na przykład w Bhatavad-Gicie, jest napisane że spowiedź jest bez sensu, bo nie eliminuje złych nawyków, które są podstawą grzechu, bo człowiek i tak potem grzeszy.No, a wiadomo, że w religii katolickiej spowiedź odgrywa bardzo istotną rolę. 
Co innego, że są różne interpretacje różnych pism, i one też się zmieniają w czasie, więc tym bardziej to niełatwe zadanie, ale z pewnością warte zachodu.


Ok, dzięki za uwagę!
Jeśli post był interesujący, oczekujcie kolejnego za tydzień!


Komentarze

Popularne posty